Sezon biegowy uważam za otwarty. W związku z tym czas na podsumowanie pierwszego startu w tym roku. W dniu 7 kwietnia 2018 r. brałem udział w półmaratonie w Pradze. Impreza bardzo duża, uczestników ponad 10 tysięcy. Pogoda dopisała, na linii startu czułem lekki chłód, przez głowę przeleciała nawet myśl o lekkich rękawiczkach. Po starcie pierwsze kilometry były trochę nerwowe, z dość zmiennym tempem. Jeden z początkowych oscylował nawet po 3:48/km. Wynikało to z powodu wymijania innych zawodników, ponieważ byłem ustawiony w końcówce swojego sektora. Później tempo udało się ustabilizować na 4:10/km i w takim tempie średnim dotrzeć do mety. Życiówka poprawiona znacznie – około kilka minut. Czas oficjalny netto jednak nie obrazuje takiego tempa (1:30:42), ponieważ okazało się, że z powodu wymijania dużej ilości osób w początku wyścigu, przebyta trasa nie wyniosła 21.092 metry, lecz około 21.750 metrów. Ehh, gdybym wiedział o tym parę kilometrów przed metą – może udałoby się nadrobić. A od początku wystarczyło pobiec 2 sekundy na każdym kilometrze szybciej, aby oficjalnie złamać barierę 1:30:00. Ale to są właśnie niuanse dużych imprez biegowych, które dotyczą chyba wszystkich startujących oprócz elity. Jednak tempo po 4:10/km nieoficjalnie daje wynik poniżej 1:28:00, a jednocześnie oznacza, że forma jest bardzo dobra, jak na początek sezonu. Oby tak dalej…
Teraz czas na maraton – ale już nie na wynik, lecz w ramach przyspieszonego turystyczno – wakacyjnego zwiedzania miasta Rodos 🙂